Jeżeli nie jesteś typowym plażowiczem a wakacyjny czas spędzasz nie tylko w barze w hotelu lub na plażowym ręczniku, to możesz podjąć równie szalone kroki jak ja – wybrać się szlakiem pieszym z Lloret de Mar do Tossa de Mar. Od razu powiem, że jeżeli nie jesteście pewni, czy dacie radę przejść 12 km na nogach to sobie lepiej odpuścić. Kolejna sprawa to temperatura. Jeżeli jest zbyt gorąco lepiej zostańcie na plaży.
Szlak pieszy oznaczony jest kolorem czerwono białym i zaczyna się u podnóża zamku Castell den Plaja
Początek szlaku jest całkiem interesujący i zachęca do dalszej wędrówki. Ponieważ biegnie wzdłuż linii brzegowej po kamiennej ścieżce oraz schodach. Widok na skaliste klify i horyzont morza sprawa, że jest to całkiem interesująca wędrówka.
Niestety po około 3 km ta starannie przygotowana część szlaku się kończy i po dość stromych schodach wychodzimy na ulice asfaltową, która ciągnie się pomiędzy domami i końca nie widać:) W wyższych jej partiach widoki prezentują się całkiem nieźle. Jednak większość tej drogi towarzyszą nam zabudowania z obu stron.
Idziemy nią jakiś czas, aż dochodzimy do pięknej piaszczystej plaży oraz malutkiego portu platja de canyelles.
Niestety jest to jeden z ostatnich ładnych widoków przed kolejnymi kilometrami po drodze asfaltowej. A to nawet nie jest połowa drogi. Szlak jest oznaczony, ale czasem trzeba się zatrzymać przy zakręcie aby wypatrzeć kierunek, w którym mamy się udać dalej. Przy rozdrożach jedna z dróg jest przekreślana krzyżykiem druga jest oznaczana biało czerwonym znaczkiem szlaku. Szlak biegnie przez małe miasteczko, w którym prawdopodobnie większość domów to letnie domki i większe rezydencje. Jak można zauważyć po zaparkowanych samochodach większość rejestracji to rejestracje niemieckie. Po drodze nie ma sklepów, więc jeśli zapomnieliście wody(przyda się min. 2l na głowę) to lepiej sobie odpuścić w tym miejscu dalszą wędrówkę i zostać na plaży.
Jeżeli podjęliście dalszą wędrówkę to czeka was sporo “butowania”. Nie tylko po asfalcie, ale w znacznej części po piaskowo kamienistej drodze między zaroślami. Tak chce przez to powiedzieć, że dalsza droga w ponad 30 stopniach jest nawet nie męcząca, a wykańczająca. Osobiście dopadało mnie zwątpienie ale co tam się będę wypowiadał jak się większość czasu siedzi przed komputerem. Po wyjściu z obrębu plaży początkowo czeka na nas dość strome asfaltowe podejście można to porównać do wchodzenia na morskie oko i o dziwo konie nie jeżdżą. Potem znowu w dół i znowu w górę. Aparat schowałem do plecaka i za każdym kolejnym pagórkiem i kolejnym zakrętem liczyłem na to, że w końcu wyłoni się przede mną niczym feniks z popiołów Tossa de mar, które do tej pory znałem tylko ze zdjęć z internetu. Więc wyobrażałem sobie podczas, gdy pot spływał po czole widok majestatycznej wieży zamkowej ukazującej się zza pagórka.
Po kilku dobrych kilometrach i opróżnionej butelce wody nagle na szlaku widzimy wieżę, która wyrasta gdzieś między koronami drzew. A gdzieś w dole widać kawałek miasta. Odżyłem na ten widok jednak nie było to to czego oczekiwałem. Doświadczony tym, że zdjęcia jednak potrafią oszukiwać wzrok uznałem ową wieże za tą ze zdjęć.
Nie ukrywam, że po ok. 7 kilometrach w nicości ten widok mnie pocieszył. Czym prędzej ile sił pognałem w stronę kamienistej budowli. Po kilkuset metrach okazało się, że wieża ta jest ogrodzona siatką i tak jakby nie ma tam w ogóle wstępu. Nie mogłem tego tak zostawić. Jak to tak przejść ponad 10km na nogach i sobie odpuścić. Obok siatki ogrodzeniowej biegła wyraźnie wydeptana ścieżka. Która, jak się okazało prowadziła prosto pod mury wieży oraz dorobione blaszane schody. Prowadzące do wejścia, które jednak jest zamknięte. Ale nie ważne i tak jesteśmy w tym momencie ok 4 metrów niżej niż czubek tej mimo wszystko niewielkiej wieżyczki. I w tym też momencie patrząc w stronę morza cały trud wędrówki zostaje zrekompensowany wspaniałym widokiem na miasto Tossa de Mar. Idealna godzina bo było ok 16. Słońce za plecami, wymarzone światło do dobrej fotografii. Z tej niepozornej wieżyczki rozpościera się widok na całe miasto. Jego starą i nową część oraz port. Jeżeli kiedykolwiek odwiedzisz to miejsce nie zatrzymuj się tylko na plaży. Nie zwiedzić miasta i jego zakątków to grzech:)
Podsumowując tą lekko ekstremalną wyprawę ze względu na temperaturę. Widoki jakie czekają na nas na jej końcu rekompensują wszystko. Niemniej jednak do miasta Tossa de Mar z Lloret de Mar można także dojechać autobusem. Koszt autobusu w dwie strony to około 3€. Podczas tego urlopu byłem w tym mieście jeszcze dwa razy. Warto go zwiedzić i zobaczyć ile się da, a także poleżeć na plaży, która jest tutaj wyjątkowo czysta i piękna.